Z jednym z moich widzów :)
|
Jest 1:34 w nocy. Dzwoni telefon. Półprzytomna podnoszę słuchawkę.
- Hallo?
- Cześć Lea, Jesteś jutro wolna?Potrzebuję modelki na największe w Mumbaju targi mody.
- W sumie to nie zajmuję się modelingiem, ale mogę to zrobić za dwa razy większą stawkę niż ta, którą proponujesz.
- O nie, nie. To za drogo, ale za “ribbon dancing” mogę ci tyle zapłacić. Właśnie mnie jedna dziewczyna wystawiła.
Zupełnie nie kojarzę, więc dopytuję:
- Co to jest “ribbon dancing”?.
- No, wiesz taniec z ribbon.
Docieram na miejsce zgodnie z obietnicą. Jestem jedną z pierwszych tam osób.
- Hallo?
- Cześć Lea, Jesteś jutro wolna?Potrzebuję modelki na największe w Mumbaju targi mody.
- W sumie to nie zajmuję się modelingiem, ale mogę to zrobić za dwa razy większą stawkę niż ta, którą proponujesz.
- O nie, nie. To za drogo, ale za “ribbon dancing” mogę ci tyle zapłacić. Właśnie mnie jedna dziewczyna wystawiła.
Zupełnie nie kojarzę, więc dopytuję:
- Co to jest “ribbon dancing”?.
- No, wiesz taniec z ribbon.
- Aaaaa, taniec z wstążkami… Nie, przykro mi. W życiu tego nie robiłam.
- Ale czułabyś się komfortowo robiąc to, prawda…?
Chwila konsternacji...
- Jeśli ty będziesz się czuł komfortowo, wiedząc, że nigdy nie tańczyłam z wstążkami, to tak…
- Wiesz, będzie jedna główna tancerka, cztery inne i ty. W sumie pięć pokazów po trzy minuty. Wszystkie zaczynają się o 12:00. My spotykamy się o 8:00, więc jeszcze będziesz miała czas, by poćwiczyć. Kostium i wszystko ci dam. Deal?
- Ok, deal. Odkładam słuchawkę.
Tym sposobem za cztery godziny ruszam do pracy jako tancerka z szarfami… Ponownie kładę się spać, myśląc, że chyba przesadziłam, godząc się tak szaloną rzecz. Przecież nie jestem tancerką, a tym bardziej z wstążkami. Tłumaczę sobie jednak, że poczucie rytmu mam. Kroki łapię szybko, no i przecież będę miała czas, by zapoznać się z narzędziem pracy. Ponadto, jak wspomniał koordynator, będzie jedna główna tancerka, więc powinnam z pozostałymi robić jako jej tło… Tak sobię kombinuję. Jak się potem okazało, nic bardziej mylnego.Docieram na miejsce zgodnie z obietnicą. Jestem jedną z pierwszych tam osób.
(O punktualności w Mumbaju/Hindusów napiszę innym razem).
Przez 30 minut przyglądam się robotnikom kończącym ustawiać stoiska wystawowe. Postanawiam w międzyczasie poszukać sceny, na której będę miała swój debiut. Niestety nie znajduję takiej. Jest już 8:30, więc dzwonię do koordynatora.
- Hej, jestem już na miejscu, za ile będziesz?
- Hej, jestem już na miejscu, za ile będziesz?
- Będę za 10minut.
- Ok.
Czekam na niego do 9:45! Mówi, że za chwilę zjawią się kolejne tancerki, że mam poczekać, bo on musi jeszcze coś załatwić. Znika. O 10:30 pojawiają się trzy tancerki, które idą się przebrać się we własne kostiumy. Chwilę po 11-tej docierają kolejne dwie. Zaczynam się już ostro denerwować, że nie będę miała czasu, by nauczyć się kroków, więc zaczepiam jedną z nich i pytam:
“Tańczyłaś już kiedyś z szarfą?”.
Ta wytrzeszcza oczy i patrzy na mnie, jakbym co najmniej zapytała, czy żongluje. Ze skrzywioną miną odpowiada
– „NIE”.
Odpowiedź, mimo jej dziwnej reakcji, mnie cieszy. Myślę sobie, że nie jestem sama, więc już nie pytam o nic więcej, tylko biegnę szukać koordynatora. Próbuję dowiedzieć się, kiedy będę mogła poćwiczyć, bo jak wspomniałam nigdy nawet nie trzymałam szarfy w dłoniach.
- No problem, Lea, no problem. Kostiumy już jadą. Nie martw się. Tylko prosty taniec z szarfą, ok?
- No…ok. (Bo co tu teraz powiedzieć…)
- No…ok. (Bo co tu teraz powiedzieć…)
Targi mody...
|
Wracam do dziewczyn i proszę by pokazały mi kroki „na sucho”. Patrzą na mnie jak na wariatkę.
- Ale my nie tańczymy z szarfami!
- Yyyyyyy, ale jak to? – Pytam.
- Ja jestem główną tancerką i tańczę z hula-hop.
- My z Julią mamy tańce brazylijskie, a dziewczyny tańczą Bollywood. Ty tańczysz z szarfą.
- No i tańczymy po kolei. My w parach, a wy dwie osobno.
Taraaaaam! Po raz kolejny zapomniałam, że to przecież “Incredible India” i tu nigdy nic nie jest takie, jak się wydaje, jak mówią albo, jak ja sobie wyobrażę. Zamieram. Mam tysiące myśli. Między innymi “Run Forrest, run!”. Próbuję się uspokoić i podejść do tego z dystansem. Przeżyję… W końcu, kto tu mnie zna i jak to się ma do wieczności?
W najgorszym wypadku będę miała swoje “15 minut wstydu ”, a nie sławy. Postanawiam zostać i podołać wyzwaniu.
W najgorszym wypadku będę miała swoje “15 minut wstydu ”, a nie sławy. Postanawiam zostać i podołać wyzwaniu.
Ufff...Teraz to już nikt mnie nie rozpozna
|
Jest już 11:30. Dociera mój kostium. Biegnę się przebrać. Wbijam się w fioletową sukienkę. Na nogach mam nadal swoje klapki, więc pytam się osoby, która dostarczyła mi kostium, gdzie są buty.
- Nie masz swoich?
- No nie, nie mam. Powiedziano mi, że kostium dostanę.
- Ok, ok. Dam ci swoje. No problem. A gdzie masz szarfy?
Robi się coraz ciekawiej….
Robi się coraz ciekawiej….
- No nie mam. Wszystko miałam dostać.
- Ale przecież jesteś tancerką z szarfami, tak?
Odpowiadam sprytnie, żeby potem nie było…
- No będę dzisiaj tańczyła z szarfami. Ale szarf nie mam, bo miałam wszystko dostać.
Odpowiadam sprytnie, żeby potem nie było…
- No będę dzisiaj tańczyła z szarfami. Ale szarf nie mam, bo miałam wszystko dostać.
- Ok, ok. No problem. Zaraz ci zorganizuję. Idź już do dziewczyn.
Ostatnie przygotowania mojego stoiska
|
Jest już po 12-tej. Miejscem naszych występów okazuje się jedno ze stoisk. Wystrój w stylu weneckim. Nasza scena to 2,5m x 2,5m maty tanecznej pośrodku stoiska. Pierwsi kupcy zaczynają pojawiać się w sklepie. Czekając na szarfy, układam w myślach prostą choreografię. Zaczynam panikować. Jest 12:30, gdy docierają moje szarfy. Idę do kanciapy, by pierwszy raz w życiu potrzymać je w dłoniach i poćwiczyć choćby najprostsze ruchy. Rozwijam je. W tym momencie wchodzi menadżerka odpowiedzialna za organizację występów.
- Lea, chodź. Jesteś pierwsza. Już zaczynasz.
O… Zaczynam mocno żałować swojej spontanicznie podjętej decyzji w środku nocy. Nawet nie wiem, czy będę potrafiła zatoczyć kółko tymi durnymi szarfami. Wychodzę. Przede mną stoi kilku obserwatorów, czekających na moje show. Staję na środku maty. Przyjmuję postawę a’la baletową. Serce mi wali, jak oszalałe. Biorę głęboki oddech, odwracam się w kierunku menadżerki i mówię, że jestem gotowa, że może włączyć muzykę.
- Nie mamy muzyki do “ribbon dancing”. Musisz tańczyć bez….
Parskam śmiechem. W tym momencie poziom atrakcji, wrażeń i stresu związany z “tańcem z szarfami” osiąga ekstremum i wszystko mi opada. Jest mi już bez różnicy, co się będzie dalej działo. Zaczynam tańczyć, nucąc po cichu utwór, który właśnie mi przyszedł do głowy – „Alegrię” Cirque du soleil. Zdawał się pasować do sytuacji. Myślę sobie przy okazji, że już chyba zupełnie oszalałam albo brakuje mi w życiu atrakcji. Wykonuję kilka magicznych ruchów wstążkami, które co chwilę czepiają się wieszaków. Po jakichś 30 sekundach przerywam i mówię, że jest za mało miejsca i nie dam rady tu tańczyć, a na pewno już nie z szarfami. Menadżerka przyznaje mi rację, ale szybko dodaje:
- No problem, no problem. Będziesz stała na podeście między manekinami i w miejscu ruszała samymi wstążkami.
Tak trafiam na sklepową witrynę.
Ja z moimi szarfami
|
Oczywiście, okazuje się, że nie mam pięciu wyjść po trzy minuty, ale całe sześć godzin, by zabawiać gości i przypadkowych gapiów! Ku mojemu zaskoczeniu, pierwsze minuty mnie cieszą. Świetnie się bawię, próbując nowych wymyślnych sztuczek. Po godzinie mam już kilka z nich opanowanych do perfekcji i krótki układ choreograficzny, który zaczynam w kółko powtarzać. Liczba gapiów zwiększa się. W pewnym momencie podchodzi do mnie mężczyzna i wręcza wizytówkę, pytając, czy na prywatnych przyjęciach też tańczę z szarfami.
Po trzech godzinach wymiękam. Ramiona bolą mnie potwornie. Mój fun się skończył. Idę do koordynatora i mówię, że nie taka była umowa, i że nie będę już machała wstążkami za takie pieniądze. Ostatecznie idziemy na kompromis. Przez kolejne 2,5 godziny jestem manekinem na wystawie.
Jako manekin
|
Zaskakujące, a nierzadko przykre, sytuacje związane z komunikacją z Hindusami zdarzają się również na planach filmowych. Ale o specyfice pracy będzie w kolejnym poście. Tak czy inaczej, “ribbon dancing” mam już za sobą.