Gdzie nie spojrzeć – pracownicy, pomocnicy i ludzie od wszystkiego. Każdy ważny, bo ma swoje, specjalistyczne zajęcie, na którym się zna najlepiej – np. wycieranie luster w garderobie, omiatanie wnętrz słomianą miotłą, przynoszenie bawarki.
W prawym rogu dostrzegłam
kącik ze strojami. Jednym okiem objęłam kostiumy – jak z parady w Rio
lub show w Las Vegas. Jedna z pracownic, widząc mnie, szybko podbiegła,
dopytała o formalności i wręczyła „pakiet“ do przymiarki. Poszłam na zaplecze, bo
tu, nikt nie przebiera się przy innych. Jest to jedna z wielu rzeczy,
które różnią polski plan filmowy/reklamowy od hinduskiego.
|
Fragmenty scenografii |
|
Drzwi do przyczepy-garderoby |
|
Moje pierwsze stanowisko pracy |
|
Tu przypiął, tam przyłatał - poprawek dokonuje się na bieżąco |
|
Rekwizytornia |
W Polsce garderoby
istnieją, ale, jeśli jest taka potrzeba, to zrzucasz
strój stojąc na planie. W międzyczasie dźwiękowiec bez skrępowania
włoży Ci rękę do stanika, by znaleźć idealne miejsce dla mikroportu, a
garderobiana usiądzie w kroku, bo właśnie trzeba zacerować majtki. Tu inna
bajka. Garderobiana zamyka oczy, odwraca się lub wychodzi, gdy podnosisz
koszulkę do góry. Twoje koleżanki krzyczą zaś, gdy ktoś przez przypadek wchodzi
do pomieszczenia, w którym zmieniają stroje, no bo przecież są w samych rajstopach. Dźwięk
kobietom przypinają jedynie kobiety; bardzo delikatnie i uważając, by
przypadkiem, nie musnąć piersi. Czasem te wszystkie zabiegi śmieszą, ale zdarza
się, że irytują. Przez te zabawy „bułkę przez bibułkę“ traci się masę czasu. W
naszym pięknym kraju golizna na planie jest czymś normalnym, tu raczej przeraża
i onieśmiela, choć pewnie też na swój zawstydzony sposób podnieca. Ale nie o
tym chciałam...
Włożyłam na siebie kusy strój -
złoty stanik oraz skąpe majtki tego samego koloru. Następnie grzecznie pomaszerowałam
zaprezentować się głównej garderobianej. Patrząc na moje piersi z bezcenną
miną powiedziała: „We need to change it. It‘s too much“. Myślałam, że okres świetności mojego biustu
mam za sobą (wciąż z rozrzewnieniem wspominam swoje 99 cm), a tu proszę
„It‘s too much“. Cudownie. Poczułam się niczym sex-bomba. Hinduska zaczęła mi
tłumaczyć, że w tutejszej telewizji nie można pokazywać za dużo. I najlepiej
będzie, jeśli mi da większy stanik, by nieco ukryć moje walory. Tak też się
stało.
|
It's too much! |
|
This is ok. |
Większy rozmiar
bielizny faktycznie tonował efekt. Już nie czułam się taka piękna i ponętna :), ale mając na uwadze moje wcześniejsze doświadczenia chyba powinnam
się cieszyć, że nikt nie chciał mi ich obciąć...
Zanim otrzymałam nowy
strój, w skromnym wdzianku wysłano mnie na śniadanie. Forma posiłków i ich
częstotliwość też jest tu inna niż na polskim planie, przynajmniej, gdy
pojawiasz się na nim w roli tła. Statysta lub szczęściarz epizodysta z reguły sam zaopatruje się w słynne polskie kanapki i wodę.W
Bollywood możesz liczyć na pełne wyżywienie (czyli ewentualna inwestycja w dojazd zwraca się zawsze w postaci prowiantu J). Dostajesz śniadanie, obiad, kolację, przekąski, no i napoje - od wody
począwszy, na herbacie, kawie i sokach
kończąc. Wyznaczeni do tego panowie biegają po planie i uzupełniają płyny w
organizmach aktorów, epizodystów i statystów. Nie czuć podziału. Czasem ekipa
dostaje colę czy Red Bulla. Zawsze można też mieć zachciankę. (Przypomniało mi
się, jak jedna z poznanych na planie Hindusek, młoda i szalenie
sympatyczna, uczyła mnie: „Pracujesz, więc musisz jeść i pić. Proś o wszystko. Jeśli
nie chcesz teraz, to zamów sobie, co chcesz i ile chcesz i weź do domu.“.
Wyczułam w niej polskie geny... J). Posiłki z reguły są w formie
bufetu, podczas gdy u nas, masz raczej do wyboru opcję A lub B. Pomimo wielu możliwości, czasem trudno mi się zdecydować
- część potraw jest spicy, część bardziej spicy, a reszta f...g spicy. W każdym
razie jedzenia zawsze jest sporo i są owoce. No i wszyscy jedzą o tej samej
porze. Nigdy nie zapomnę nieprzyjemnego uczucia, gdy w Polsce, będąc
epizodystką, zostałam wyproszona z kantyny słowami: “Najpierw je EKIPA FILMOWA,
potem RESZTA.”.
|
Fotka na bloga |
|
Jest też czas na romanse... |
No nic, wracając do
tematu. Roznegliżowana idę na śniadanie i czuję, jak ściągam wzrok za wzrokiem.
Na stołówce może z dziesięć osób. Stoliki puste. Siadam w końcu przy
jednym. Mijają dwie minuty i mimo że pozostałe stoliki nadal pozostają wolne,
mój zapełnia się gośćmi płci męskiej. I tak w towarzystwie gapiących mi się w
dekolt Hindusów spożywam kolejne nietypowe dla mnie śniadanie.
|
Amatorzy dekoltów ze śniadania |
|
Poranny bufet |
|
Mój skromny, ale z wyboru, obiad |
Następnie powrót do garderoby, zamiana stanika, make up, no i fryzura. Trochę
to trwało. Po ostatnim ścięciu trudno było przymocować na mojej głowie ozdobne
pióra, które były dodatkiem do stroju. W końcu fryzjerka znalazła sposób. Pod włosy
wsadziła zwój skarpetek i pończoch i przyczepiła całą konstrukcję. Jeszcze
tylko ostatnie poprawki i buty. I gotowe. Srebro, cekiny i pióra... apoteoza kiczu.
|
Już prawie gotowa |
|
Kulka pończoch już schowana |
|
W wolnych chwilach, a jest ich sporo, można nadrobić zaległości w kontaktach |
|
Koleżanki zza wschodniej granicy nie chciały mi zrobić fotki..."Jeszcze się tym znudzisz..." |
Potem już standard. Godzina na planie, godzina czekania, godzina jedzenia, poprawa make-upu, zmiana strojów. I tak do końca. Dwanaście godzin mija, raz szybciej, raz wolniej, ale zawsze mnie cieszy. Po pracy – natychmiastowa wypłata, więc jest dodatkowa motywacja.
Tym razem czas umilał mi młodziutki Meksykanim. Poznałam również sympatyczną tancerkę z Australii oraz kolejną grupę dziewczyn zza sąsiedniej granicy. Rosjanki nie cieszą się tu zbyt dobrą sławą, zaś spotkać można ich sporo.
Na planie, jak zwykle wszystko toczy się bez pośpiechu, bez nerwów i krzyków, znanych mi z Polski. Obserwacja tego całego zamieszania i postaci w nie uwikłanych jest dla mnie zawsze niesamowitym i pouczającym doświadczeniem, ale o tym next time...
|
Nowa koleżanka, baletnica z Australii |
|
Kolega z Meksyku |
hi hi
OdpowiedzUsuńnam jeszcze dystansu brakuje, ale powoli też już zaczynamy się śmiać. bo co tu robić! :) pozdrawiamy!
UsuńSuper tekścik, a mówiłaś, że nie umiesz pisać, kłamczucha! Poczułam się jakbym tam była, chociaż cieszę się że mnie tam juz nie ma;-) Pozdrowienia z jakże odmiennego świata tajskiej szkoły;-) Rajska
OdpowiedzUsuńPS. Pozdrowienia dla Vasca od nas;-)
Szykujemy się już do Was! I mieliście rację - łatwo nie jest...
UsuńSuper czekam na więcej ;)
OdpowiedzUsuńjuż jest nowy tekst! zapraszamy do lektury i ściskamy z daleka!
UsuńMnie bardziej podobała się wersja "Too much"
OdpowiedzUsuńRajski